Z początkiem września oficjalnie ruszyła machina związana z referendum, które ma odwołać prezydenta Sieradza. Usunięcie Jacka Walczaka z urzędu ma spowodować - według inicjatora akcji Michała Terki - oszczędności w budżecie miasta. Czy aby na pewno?
- W momencie kiedy zostaje odwołany prezydent, zostają odwołani też wiceprezydenci i sekretarz miasta - głosi radny powiatowy Michał Terka. Okazuje się, że tak do końca nie jest. Sekretarz miasta pracuje w urzędzie na etacie i nie można go odwołać z pełnionej funkcji, a co najwyżej zwolnić.
Kolejna nieścisłość w informacjach przekazywanych przez Michała Terkę jest taka, że po skutecznym referendum do czasu wyborów samorządowych przypadających jesienią 2014 roku miastem będzie rządzić wyznaczony przez premiera komisarz. To jest nieprawdą, ponieważ komisarz może być powołany tylko na pewien okres. W przypadku Sieradza przedterminowe wybory musiałyby odbyć się na przełomie marca i kwietnia 2014 r., a to przecież kolejne koszty. Dodatkowo kilka miesięcy później przeprowadzone zostałyby kolejne wybory samorządowe, tym razem w normalnym trybie.
Posłuchajmy zresztą eksperta, dyrektora delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Sieradzu. - Prawdopodobnie wcześniejsze wybory będą przeprowadzone, chyba że proces ewentualnych protestów wyborczych by się przedłużył do tego stopnia, że zarządzenie wyborów byłoby niemożliwe - mówi Tadeusz Brzozowski.
Tymczasem w obronie Jacka Walczaka zawiązała się w portalu Facebook inicjatywa pod wszystko mówiącym tytułem: "Nie dla popierania pomysłu odwołania prezydenta Jacka Walczaka". Jej inicjatorem jest... inny radny powiatowy - Karol Rajewski.
- Trzeba pokazać też drugą stronę danej inicjatywy - jest inicjatywa za odwołaniem prezydenta, ale trzeba też pokazać, że są ludzie, którzy z nią zupełnie się nie zgadzają. Ja między innymi do nich należę - mówi Karol Rajewski, który za pośrednictwem portalu społecznościowego walczył m.in. o sygnalizację świetlną w swojej gminie. - Sam fakt przeprowadzenia referendum jest w państwie demokratycznym całkiem normalny, tylko jeśli mówimy o referendum, powinniśmy takie rzeczy przeprowadzać w bardzo istotnych sprawach. W przypadku Sieradza jest to dla mnie niezrozumiałe - dodaje.
Radny Rajewski zarzuca organizatorom referendum, że motywując potrzebę odwołania prezydenta Walczaka, posługują się wręcz kłamstwami. - Organizatorzy tego wydarzenia przekonują nas, że w momencie odwołania pana prezydenta będziemy mieć jakieś oszczędności - mówi Karol Rajewski. - Nie mówi się o tym, że będziemy mieć komisarza, który prawdopodobnie powoła sobie zastępcę. Nie mówi się o tym, że komisarz będzie prawdopodobnie na pensji pana prezydenta. Referendum to nie koszt 25 tysięcy złotych, tylko z tego, co na szybko udało mi się dowiedzieć, to koszt 100 tys. zł - wylicza radny, dodając, że organizowanie referendum tuż przed wyborami samorządowymi jest nieracjonalne.
Co na to Michał Terka? - Każdy ma prawo do własnego zdania, ja zdanie swojego kolegi radnego szanuję, nie mniej jednak to, co mówię, jest prawdą - mówi inicjator referendum. - Miastem współrządzi Prawo i Sprawiedliwość, do którego kolega Karol należy - dodaje, przypominając, że odwołanie Jacka Walczaka pociągnie za sobą oszczędność na zaniechaniu organizacji Open Hair Festival w przyszłym roku.