Przyznam Ci rację. Pamiętam jak były zebrania i zawsze chodził z przeciętym paskiem klinowym (pewnie od Fiata 126p). Pewnego razu coś przeskrobałem i miałem do wyboru. Pasek albo wezwanie rodziców. Wybrałem pierwszą opcję :) :) :) Opłaciło się !!! Gdyby przewinienie wyszło poza szkołę do domu to byłbym okładany chyba paskami od kombajnów :) :) :)

Tak po za tym BARDZO miło wspominam Pana Dyrektora !!!

Nie kojarzę czy było to przecięty pasek klinowy ale nosił często spore gumsko, jak szarańcza (tak zwykł mówić na wariujące na korytarzu dzieciaki) zbyła zbyt głośno wychodził z gabinetu i jak klasną tym gumskiem o ścianę to wszyscy milkli i zamierali na baczność. A jak szedł z gumą po korytarzu to szarańcza rozstępowała się na boki jak woda przed Mojżeszem.

Są tylko system się zmienił! Krzyknij teraz głośniej na ucznia, to rodzice zaraz na skargę do kuratorium albo do urzędu miasta na skargę pójdą!!!

Najciekawsze, że obecni rodzice dzieci z podstawówek to "my" dzieci tamtych czasów.