- Pisanie da się w jakimś stopniu wytrenować. Piszę nawet wtedy, gdy nie mam nic konkretnego do napisania, nie gonią mnie terminy i mogłabym ten czas poświęcić na coś innego. Chodzi o trening. Warto to robić, choćby jedno zdanie na kilkanaście miało być trafne - mówiła pisarka Sylwia Chutnik podczas spotkania w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu.
Po napisaniu tekst zaczyna żyć własnym życiem.
- Gdy go skończę, oddaję do wydawnictwa i tyle. Nie czytam własnych książek. Nawet nie chcę myśleć co by było, gdybym znalazła tam literówkę czy jakikolwiek błąd. Ocena moich tekstów nie należy do mnie. To sprawa czytelników - mówi Sylwia Chutnik.- Po jakimś czasie i tak wydaje nam się, że ten czy inny tekst napisalibyśmy dziś zupełnie inaczej niż wówczas, gdy powstawał. Z rozbawieniem czytam moje pamiętniki, pisane gdy miałam kilkanaście lat. Czas zmienia punkt widzenia, tak jest i było zawsze - dodaje.
Nie tylko spojrzenie twórcy na jego dzieło z czasem ulega zmianie. Inne niż kiedyś są też drogi, jakimi teksty trafiają do czytelników.
- Dziś najprościej jest zaistnieć w Internecie. Ludzie piszący zakładają blogi, wrzucają swoje prace w przestrzeń internetową i czekają marząc, że kiedyś może uda się wydać książkę drukiem - opowiada pisarka. A pisać może dosłownie każdy, inna sprawa, co z tego potem może wyjść: - Jest mnóstwo książek pozbawionych treści. To są 200-, 300-, 400-stronicowe zbiory wyrazów o niczym.
Sylwia Chutnik urodziła się w Warszawie, tam mieszka i pracuje, prowadząc Fundację "MaMa", robiąc doktorat w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego i oczywiście pisząc. Jak mówi, porusza się w trzech najmniej w Polsce płatnych obszarach: nauki, kultury i działalności społecznej.
Spotkanie z autorką "Kieszonkowego atlasu kobiet" zorganizowała PBP wraz w działającym w niej Dyskusyjnym Klubem Książki.