Sojusz Lewicy Demokratycznej poprze podwyżkę podatku od nieruchomości, jeśli nie będzie ona większa niż wskaźnik inflacji. Politycy z Naszego Sieradza i z Solidarni dla Sieradza kwitują to jako populizm i stanowczo sprzeciwiają się jakimkolwiek podwyżkom.
Propozycja prezydenta dotycząca podwyżki podatku od nieruchomości spowodowała wiele dyskusji. Jako pierwsi we wtorek 15 października publicznie głos zabrali w tej sprawie przedstawiciele SLD, którzy co prawda nie są za podwyżkami, ale by owca była cała, a wilk syty, mogą się zgodzić na zwiększenie opłat, jeśli zmiana nie będzie wyższa niż 2,4 proc. wskaźnik inflacji.
- Mając na uwadze dobro mieszkańców i będąc odpowiedzialnym ugrupowaniem w radzie miasta, mamy świadomość uwarunkowań budżetowych. Dlatego też możemy wyrazić zgodę na zwiększenie podatku od nieruchomości tylko o wskaźnik inflacji wynoszący 2,4 proc. pod warunkiem, że będzie to jedyne zależne od rady miejskiej zwiększenie obciążeń finansowych mieszkańców - przedstawił stanowisko członek sojuszu Przemysław Wieczorek.
- Jeżeli nie będzie to podwyżka o wskaźnik inflacji to będziemy głosować przeciwko - dodał Tomasz Olejnik.
Zaledwie dzień później konferencję zwołali przedstawiciele ugrupowań Nasz Sieradz i Solidarni dla Sieradza, w imieniu których Paweł Osiewała zapowiedział nieugiętość.
- Stanowisko komitetów w przeciwieństwie do stanowiska Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest bezwarunkowe i wzywamy prezydenta do zaniechania składania do końca kadencji jakichkolwiek propozycji podwyżek opłat wpływających na obciążenia mieszkańców naszego miasta - mówił Osiewała.
Komitety są zdania, że wyższe podatki zniechęcają powrót młodych po studiach do Sieradza, osiedlaniu się tu, wzrasta też liczba osób niepłacących czynszów, społeczeństwo ubożeje, rośnie bezrobocie.
O tym, jak ostatecznie radni zagłosują i czy podatek od nieruchomości będzie wyższy, okaże się po czwartkowych obradach radnych miasta. Jeśli rada wyrazi zgodę na podwyżkę o stopę inflacji, do miejskiej kasy wpłynie dodatkowo 400 tys. zł.