W poniedziałek, 22 kwietnia, w Urzędzie Miasta Sieradza odbyło się spotkanie rodziców 6-latków z prezydentem Jackiem Walczakiem i naczelnikiem Wydziału Edukacji i Spraw Społecznych UM Jadwigą Maciejewską. Inicjatorami spotkania byli rodzice, którzy nie godzą się, aby urzędnicy wymuszali na nich decyzje, co mają zrobić ze swoimi dziećmi od 1 września.
Problem powstał, gdy w sieradzkich przedszkolach brakło ponad stu miejsc dla dzieci. Władze miasta zaproponowały kilka rozwiązań, które nie znalazły aprobaty wśród rodziców.
Urzędnicy nakłaniają sieradzan, aby swoje 6-letnie pociechy zapisały do szkół. Dla dzieciaków utworzone zostałby klasy z samych 6-latków. Inne rozwiązanie zaproponowane przez magistrat mówi, aby dziecko pozostało w przedszkolu, ale na popołudniowych zmianach.
W pierwszym przypadku rodzice obawiają się, czy dzieci poradzą sobie emocjonalnie z tak dużą zmianą dla nich, innym argumentem jest fakt, czy szkoły są przygotowane do zapewnienia opieki 6-letnim uczniom.
Drugi pomysł według sieradzan też jest na spalonej pozycji. W przypadku, gdyby dzieci miały zostać w przedszkolu na popołudnie, rodzicie zadają pytanie - co maja zrobić z nimi rano, gdy oni są w pracy?
- Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłby wrócić do tych lat, kiedy ja chodziłam do szkoły i stworzyć klasę "zerową". To byłby najlepsze rozwiązanie dla wszystkich - mówi jedna z mam, która nie kryje zdenerwowania.
Pojawił się też pomysł urzędników, aby przyjąć 6-latki do przedszkola kosztem... 3-latków. To rozwiązanie spotkało najmniej sprzeciwów rodziców, ale prawdopodobnie tylko dlatego, że na sali praktycznie nie było rodziców tak małych dzieci.
- Jeżeli przyjmiemy wszystkich pięcio- i sześciolatków, to niestety nie będzie miejsca dla trzylatków. To jest prosta matematyka - mówił dziennikarzom Jacek Walczak, prezydent Sieradza. - Jest jeszcze jedno zagrożenie, o którym nikt nie mówi. Jeżeli rzeczywiście rząd dotrzyma obietnicy i w przyszłym roku sześciolatki pójdą do szkoły, to może się okazać, że w Sieradzu, ale i całej Polsce, w pierwszych klasach będzie dzieci tak dużo, że naukę trzeba będzie rozpoczynać popołudniu - dodaje.
Po burzliwej dyskusji część mieszkańców zadeklarowała, że może zapisać swoje pociechy do szkoły, gdy zostaną tam utworzone specjalne oddziały przedszkolne. Jak powiedział Jacek Walczak, pomysł zostanie wzięty pod uwagę, aby zakończyły się problemy z brakiem miejsc dla maluchów.
Rodzice maja jeszcze kilka dni na podjęcie decyzji i wypełnienie specjalnych deklaracji, czy ich dziecko zapiszą do szkoły, czy do przedszkola. Po wpłynięciu wszystkich oświadczeń od rodziców, urzędnicy podejmą decyzję, jak rozwiązać ten bolący problem dla grupy mieszkańców i ich dzieci.