W specyficzny sposób przebiegała środowa sesja Rady Miasta Sieradza. Po zmianach w porządku obrad rozpoczęły się sprzeczki, co doprowadziło do opuszczenia sali obrad przez prezydenta i urzędników.
Jednym z punktów porządku był punkt szósty, podczas którego głos miał zabrać prezydent Jacek Walczak. Niestety radni nie chcieli wysłuchać odpowiedzi na wcześniej zadane interpelacje. Zdecydowali, że wolą, aby prezydent odpowiadał na nie pisemnie. Mówi Tomasz Olejnik, przewodniczący Rady Miejskiej:
Po chwili zawahania tuż po rozpoczęciu przemowy komendanta sieradzkiej policji prezydent opuścił salę obrad Rady Miasta. Tuż za nim wyszli urzędnicy magistratu. Po dłuższym czasie do gabinetu jednego z wiceprezydentów wezwani zostali kolejno przewodniczący rady, prawnik, wiceprezydenci i sekretarz miasta.
Cały pat trwał około godziny. Po przerwie zmieniono porządek obrad rady i prezydent Jacek Walczak mógł odpowiedzieć na interpelacje. Był zdziwiony zachowaniem radnych. - Ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie mogę zabrać głosu na sesji Rady Miasta. Co prawda jest to sesja Rady Miasta, a nie prezydenta, ale nie ma co ukrywać - 99,9 procent uchwał i w ogóle tematów jest przekazywanych przez prezydenta - powiedział.