Wystartowali, a przed nimi piętrzyły się przeszkody. W Wojkowie (gmina Błaszki) odbył się II Armagedon, będący częścią Błaszkowskich Nocy.
- Szukamy przede wszystkim dobrej zabawy - mówił na długo przed startem jeden z zawodników. - Najpierw pomoc drużynowa, a później trzeba sobie radzić - uważał inny. - Nie myśleć nad trasą, tylko robić swoje - zdradzał swoja receptę kolejny.
Zawodników było grubo ponad stu - tuż przed godziną 18 odhaczyło się ich 160. Pewność siebie emanowała, choć gdy Michał Piotrowicz, lider klubu sportowego RajSport z Sieradza, współorganizator zabawy, rozpoczął wymienianie przeszkód na trasie z twarzy zawodników dało się wyczytać, że zabawa nabiera charakteru wyzwania.
Wystartowano, chwila biegu i wspinaczka po górze piachu, a potem trzeba było przeczołgać się pod zasiekami, gdy strażacy lali wodę. Kolejna przeszkoda i skok do wody, pokonanie ściany i tu potrzebna była pomoc drużyny. Wspinaczka po linach, kolejne zasieki, tylko woda głębsza, przejście pod kładką, pokonanie opon i przejście po leżących drzewach. Przenieść trzeba było też ciężkie worki. To już wymagało sporo wysiłku, ale to był dopiero początek. Na kilkukilometrowej trasie biegnącej też przez las czekały i inne wyzwania m.in. przejście przez samochód, ale...oknami. Przed metą ostatnia przeszkoda - należało przeskoczyć kilka ognisk.
Startowano po kilkanaście osób, każdy miał przy sobie zegar, z którego czas odczytywały urządzenia.
Bieg z przeszkodami był częścią Błaszkowskich Nocy, które właśnie trwają. Miał też akcent charytatywny. Do puszki można było wrzucać pieniądze, które wesprą trójkę chorych dzieci - Huberta Herskiego chorego na zespół Wolfa-Hirschorna, Juliana Nowaka chorego m.in. na porażenie dziecięce i Maciusia Kowalskiego chorego na zespół Ehlersa-Danlosa.