Nie milkną echa zatrudnienia przez wójta gminy Sieradz Beaty Walczak - żony prezydenta Sieradza.
- Tak niefortunnie wyszło mi z ust to, że specjalnie stworzone zostało miejsce pracy - mówił dzisiaj wójt gminy Sieradz Jarosław Kaźmierczak, tłumacząc, że zatrudnienie kolejnego pracownika było w urzędzie koniecznością. - W paszportach robiła, szukała pracy, żeby nie dojeżdżać do Zduńskiej Woli - z tej wypowiedzi Jarosława Kaźmierczaka wynika, że Beata Walczak była idealnym kandydatem do gminnego referatu zajmującego się ewidencją ludności.
- Chciałbym przeprosić wszystkich mieszkańców gminy i miasta - wyrażał skruchę w dalszej części rozmowy wójt Kaźmierczak, żałując swoich słów, w których przyznał, że zatrudniając żonę prezydenta Sieradza, polepszy współpracę pomiędzy miastem a gminą. To właśnie te słowa spowodowały bowiem burzę polityczną, o której mówi już nie tylko całe miasto, ale i ogólnopolska opinia publiczna.
O tym, że żadnej afery nie ma, przekonywał także prezydent Sieradza Jacek Walczak. - Była to suwerenna decyzja wójta. Zaproponował, czym byłem zaskoczony, mojej żonie pracę u siebie - zapewniał prezydent, opowiadając o kulisach zatrudnienia swojej żony.
- Żona ma prawo do pracowania tam, gdzie chce, w związku z tym nie mogłem jej przeszkadzać. Niektórzy myślą, że skoro jest żoną prezydenta, to powinna w worku pokutnym po środku rynku biegać - bronił małżonkę Jacek Walczak.
Zarówno wójt, jak i prezydent, zarzekają się, że sprawa zatrudnienia w Urzędzie Gminy Sieradz Beaty Walczak nie jest w żaden sposób powiązana z niedawno rozstrzygniętym przetargiem na prowadzenie restauracji w budynku należącym do miasta. Wówczas najlepszą ofertę złożyła... żona wójta Kaźmierczaka. Jacek Walczak tłumaczy jednak, że małżonka wójta prowadzi ten lokal już od kilkunastu lat.
Prokuratura Rejonowa w Sieradzu zainteresowała się jednak całą sprawą, bowiem postanowiła wszcząć swoje dochodzenie. Przez kilka dni zgromadzono dość obszerną dokumentację, przesłuchano kilkunastu świadków, zaś w najbliższym okresie podejmowane będą kolejne działania.
- Postępowanie na razie toczy się "w sprawie", a nie "przeciwko" - tłumaczy rzecznik prasowy sieradzkiej prokuratury Józef Mizerski.
Zobacz także: Wójt gminy Sieradz zrzuca winę na media, Walczakowie, żyć czy być?