Chwila nieuwagi skutkowała telefonem zdenerwowanej matki do oficera dyżurnego sieradzkiej policji z prośbą o pomoc.
7 czerwca 2013 r. około godziny 16.30 dyżurny sieradzkiej policji odebrał telefon od zdenerwowanej mieszkanki Sieradza. Kobieta powiedziała policjantowi, że znajduje się na alejkach parkowych przy stawie w okolicy Urzędu Miasta w Sieradzu. Przez skwer przechodziła razem ze swoją 5-letnią córką.
Kobieta przyznała, że córka szła obok niej, jednak w pewnej chwili zauważyła, że dziecko zniknęło. Matka bezskutecznie próbowała odnaleźć swoje dziecko.
Na miejsce został wysłany patrol policji. Funkcjonariusze już po chwili znaleźli dziewczynkę na jednej z alejek pomiędzy krzakami żywopłotu. Matkę za brak prawidłowej opieki nad dzieckiem poniżej 7. roku życia ukarano mandatem.
Natomiast 8 czerwca 2013 r. około godziny 11.30 dyżurny sieradzkiej policji otrzymał telefon od zdenerwowanego mężczyzny z gminy Warta. Dzwoniący powiedział policjantowi, że pod nieobecność rodziców jako bratanek opiekuje się dwójką dzieci - chłopczykiem w wieku 3.5 roku i dziewczynką w wieku 7 lat. Był z nimi rano na lodach i po powrocie do domu zostawił oboje przed telewizorem. Sam na kilka minut wyszedł na podwórko.
Gdy wrócił do pokoju stwierdził, że chłopca nie ma. Jego siostra nie potrafiła powiedzieć, gdzie jest jej młodszy brat. Zdenerwowany zaczął szukać go po terenie gospodarstwa. Po kilku minutach wraz z sąsiadami przeszukał najbliższy teren bez rezultatu. Coraz bardziej zdenerwowany postanowił poprosić o pomoc policję.
Po otrzymaniu tej informacji dyżurny na miejsce natychmiast skierował funkcjonariuszy. Nim policjanci dojechali na miejsce, pod numer alarmowy ponownie zadzwonił ten sam mężczyzna. Już zdecydowanie spokojniejszym głosem powiedział, że dziecko się odnalazło. Jak przyznał, po pierwszym telefonie na policję wszedł do drugiego pokoju i tam zastał śpiącego malca.