Samorządy głowią się nad nową reformą edukacyjną, dotyczącą wygaszania gimnazjów. W samym Sieradzu rodzą się już pewne pomysły na nowy kształt szkolnictwa, ale żadnej wersji nie można jeszcze brać jako pewnik.
Prezydent Sieradza Paweł Osiewała w minionym tygodniu poinformował radnych, że opracowano analizy, prognozy i założenia związane ze zmianami w oświacie. Chodzi o szeroko komentowane wygaszanie gimnazjów i przywrócenie ośmioletniej szkoły podstawowej. Władze Sieradza są po spotkaniach z dyrektorami szkół i choć jeszcze nie ma podstaw prawnych, na których można bazować, to przyjęto pewne prawdopodobieństwo.
- Pani naczelnik przeprowadziła dogłębną analizę sytuacji oświaty i tego co wydarzy się w najbliższych latach - wyjaśniał prezydent Sieradza Paweł Osiewała, przedstawiając radnym konkluzje.
Wzięto pod uwagę pogłębiający się niż demograficzny. Z danych przytoczonych przez prezydenta wynika, że już teraz w Sieradzu odnotowuje się więcej zgonów niż urodzeń. Szacuje się, że w perspektywie dekady liczba dzieci zmniejszy się o 10 proc., niż jest obecnie. W skali kraju ma być ich mniej niż dotychczas nawet o ok. 400 tysięcy.
Prezydent w piątek przedstawił wstępny plan funkcjonowania podstawówek w Sieradzu. I tak na przykład podawał, że podstawówka nr 4 mogłaby być połączona z Gimnazjum nr 3 - w jednej placówce uczyłyby się dzieci w klasach 1-4, a w drugiej 5-8. To może jednak w ogóle się nie spełnić, bo wciąż pojawiają się nowe pomysły, mogą się nawet zmienić obwody szkolne. Sytuacja jest dynamiczna i póki rząd nie przyjmie nowych Ustaw, samorządom trudno będzie się oficjalnie ustosunkować do zmian.
Pozostaje jeszcze kwestia obawy nauczycieli przed utratą pracy.
- Podchodzimy do reformy bardzo odpowiedzialnie i nie mówimy nauczyciel "jedynki", "dwójki", czy "szóstki", traktujemy system oświaty jako jeden organizm. Dołożymy wszelkich starań, aby jak najniższym kosztem ta reorganizacja się odbyła. Będziemy lobbować przy tym, aby były odpowiednie mechanizmy, aby nauczyciele w kształceniu ponadgimnazjalnym i ponadpodstawowym nie mieli pensum 30-34 godzin, aby trochę się nim podzielili. Dziś są takie sytuacje, że niektórzy nauczyciele mają 30 godzin i półtora etatu - mówił prezydent.