Uczennicę jednej z sieradzkich szkół podstawowych okradł... ojciec jej koleżanki.
27 listopada około godziny 14.00 uczennica jednej ze szkół podstawowych w Sieradzu poszła na szkolną stołówkę, zostawiając plecak w ogólnodostępnym holu. Po zjedzeniu obiadu zauważyła, że boczna kieszonka torby, w której trzymała telefon komórkowy, jest otwarta i pusta. Dziewczynka postanowiła sprawdzić sale, w których wcześniej miała lekcje, jednak nie udało się odnaleźć telefonu. Postanowiła więc poinformować dyrekcję szkoły o jego kradzieży.
Okazało się, że miejsce, gdzie leżał plecak, jest w zasięgu szkolnego monitoringu. Uczennica razem z dyrektor przejrzały zapis kamery. Na nagraniu wyraźnie było widać, jak na ławce obok leżących dwóch plecaków siada nieznany im mężczyzna. Po chwili zaczyna przeszukiwać plecaki. Można było także zobaczyć, jak złodziej wyciąga z jednego z nich jakiś przedmiot, który chowa do kieszeni.
O dziwo - chwilę później do mężczyzny doszła dziewczynka, która jest uczennicą jednej z młodszych klas. Opiekun pomógł się jej ubrać i razem wyszli ze szkoły.
Ustalenie danych personalnych uczennicy i - jak się okazało jej ojca - nie stanowiło już żadnych problemów. Rodzice okradzionej powiadomili policję i wycenili stratę na kwotę ponad 250 złotych. Po przyjęciu zawiadomienia śledczy udali się pod ustalony adres. Drzwi mieszkania otworzył mężczyzna, który został nagrany na monitoringu.
Poinformowany o konieczności przeszukania mieszkania sam dobrowolnie spod wanny wyciągnął schowany tam telefon i przekazał go stróżom prawa. Następnie razem z nimi udał się do komendy. Tam 37-letni mieszkaniec Sieradza usłyszał zarzut kradzieży mienia. Podejrzany przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia. Wyraził również chęć dobrowolnego poddania się karze. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.