Noc z soboty na niedzielę dwóch mieszkańców Sieradza nie zaliczy do zbyt udanych, gdyż spędzili ją w policyjnym areszcie.
Około godziny 23.00 policjanci patrolujący sieradzki Rynek zauważyli jadący "pod prąd" ulicą Warszawską samochód marki Seat Cordoba. Na widok radiowozu kierowca samochodu osobowego, nie zważając na sygnały wzywające do zatrzymania wydawane przez policjantów, zaczął uciekać po staromiejskich uliczkach. W pewnym momencie wjechał na pobliskie łęgi, gdzie po przejechaniu około 300 metrów uderzył w ziemny nasyp okalający brzeg stawu. Z pojazdu wysiadło dwóch mężczyzn, którzy widząc nadjeżdżający radiowóz... natychmiast oparło ręce na masce samochodu.
Gdy do mężczyzn podeszli funkcjonariusze, 24-letni kierowca Seata natychmiast przyznał się, że powodem jego ucieczki był brak prawa jazdy. Policjanci nie zważając na jego tłumaczenia postanowili dodatkowo przeszukać jego samochód. Chwilę później ujawnili w pojeździe dwie torebki foliowe z zawartością marihuany i białego proszku oraz dwie szklane fifki. Widząc to, 24-latek przyznał, że znalezione dilerki stanowią jego własność. Razem ze swoim 30-letnim kolegą resztę nocy spędził w areszcie. Rano usłyszał zarzut posiadania narkotyków, za co mu grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
Również sporym brakiem wyobraźni popisał się w niedzielę 22-letni mieszkaniec powiatu sieradzkiego. Około godziny 18.30 we wsi Króle (gm. Klonowa) funkcjonariusze z Komisariatu Policji w Złoczewie zauważyli niepewnie jadącego motocyklistę. Po zatrzymaniu kierującego Yamahą poddano badaniu na zawartość alkoholu w organizmie. Kierujący pojazdem miał aż 1,8 promila. Ponadto młody człowiek kierował motocyklem wbrew prawomocnemu wyrokowi Sądu Rejonowego w Sieradzu zakazującemu mu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych i rowerów. Za swoje czyny odpowie przed sądem.
Zobacz także: Dziennikarz na podwójnym gazie?
