W poniedziałek 26 sierpnia w Sądzie Okręgowym w Sieradzu odbyła się kolejna rozprawa w sprawie wybuchu w sieradzkiej lakierni.
Podczas poniedziałkowej rozprawy zeznawać miał syn Henryka W., Mateusz W. , lecz skorzystał on z prawa odmowy składania zeznań, gdyż na ławie oskarżonych siedzi jego ojciec.
Zeznania złożyła Sabina W, matka jednego z mężczyzn, którzy zginęli po wypadku w lakierni. Świadek zeznała, że w dniu wypadku, tuż po powrocie ze szpitala, oskarżony W. wsunął jej do kieszeni pieniądze, nic przy tym nie mówiąc. Była to kwota 1000 zł.
Kolejnym ze świadków, który składał wyjaśnienia w tej sprawie, był Aleksander S., który pracował u oskarżonego Henryka W. Świadek w zakładzie przy ul. Wczasowej zajmował się produkcją lakierów i przygotowywaniem ich do wysyłki, pracował również w mieszalni, gdy była taka potrzeba z polecenia oskarżonego. Aleksander S. zeznał również, że w trakcje jego pracy w zakładzie nikt wówczas nie posiadał umowy o pracę, wszyscy pracowali "na czarno".
Kolejni świadkowie pracujący w lakierni byli rozpytywani między innymi o szkolenia BHP. Z ich zeznań wynika, że takie szkolenia odbywały się dopiero po podpisaniu umowy o pracę - jako pracownika magazynu, a nie lakierni.
Wszyscy świadkowie, którzy pracowali w firmie Henryka W. zeznali w poniedziałek, że podłoga w mieszalni była myta łatwopalnym rozpuszczalnikiem nitro, tym samym środkiem czyszczono również wielokrotnie podłogę w... kotłowni.
Przesłuchani świadkowie zeznali również, że wentylacja wykonana w lakierni nie była wykonana profesjonalnie. Za wentylację odpowiadał jeden wentylator oraz otwarte wrota do zakładu. Świadkowi mówili także, że na terenie firmy paliło się papierosy - palili przedstawiciele handlowi, którzy mieli bezpośredni kontakt z mieszalnią, w której doszło do wybuchu.
Na kolejnej rozprawie będą przesłuchiwani kolejni byli pracownicy Henryka W.
Zobacz także: Wybuch w lakierni