Wójt gminy Sieradz w kampanii wyborczej obiecał drogi, więc ludzie domagają się jej spełnienia. Swoje zniecierpliwienie pokazali mieszkańcy Budzicznej i Chałupek. Emocji nie brakowało.
Ludzie licznie pojawili się na sesji gminy. W przypadku mieszkańców Budzicznej sprawa wydawałaby się prosta, bo partycypować w kosztach naprawy drogi prowadzącej do Dąbrowy Wielkiej chce Nadleśnictwo Złoczew, ale wójt Kaźmierczak rozkłada ręce i mówi, że gmina nie ma pieniędzy. Dla ludzi to argument żaden, bo na co dzień muszą się mierzyć z fatalną nawierzchnią.
- Droga ta służy nam, mieszkańcom miejscowości Budziczna, jako jedyne okno na świat, a także służy ono klientom i kontrahentom Nadleśnictwa Dąbrowa i Leśnictwa Szkółkarskiego. Należy zauważyć, że na terenie Nadleśnictwa znajduje się punkt edukacyjny "Polana marzeń", do którego przyjeżdża młodzież i dzieci (…). Stan tej drogi mimo doraźnych kosmetycznych napraw jest fatalny, z charakterystyczną pofałdowaną tarką i wyrwami. W okresie suszy przejazd autem czy innym pojazdem powoduje tumany kurzu - mówiła mieszkanka. - Chcemy przypomnieć panu wójtowi, że nasza wieś nigdy od gminy nic nie otrzymała, a przecież my, mieszkańcy, płacimy podatki w różnej formie. Żądamy od pana konkretnych działań, aby Budziczna doczekała się drogi z prawdziwego zdarzenia - podkreślała.
- Jeżeli Nadleśnictwo ma środki to może budować drogę, nie zgłaszamy sprzeciwu. Jeżeli my będziemy mieć pieniądze, to będziemy partycypować, na dziś ich nie mamy. 1900 metrów tej drogi jest gminna, a 1600 Lasów Państwowych, które wywożą drzewo i zarabiają pieniądze - odpowiadał wójt Jarosław Kaźmierczak.
- Nadleśnictwo daje panu pieniądze na zrobienie tej drogi, dlaczego nie chce pan skorzystać z takiej okazji? W takim razie prosimy o drogę, która jest w intencji urzędu. Chcę jednak przypomnieć, że przed wyborami pan zaznaczył, że pana priorytetem są drogi, jak to się ma do stanu naszej drogi w Budzicznej? - dopytywała kobieta. - Proszę pani, drogi w całej gminie, nie tylko w miejscowości Budziczna - odzywał się wójt.
Z podobnym problem stawili się przedstawiciele Chałupek. Ich droga służyła drogowcom podczas budowy S8 i niby jej stan został przywrócony do poprzedniego, ale efekt delikatnie mówiąc nie jest zadowalający.
- Są tumany kurzu, tutejsi jeżdżą 20km/h, ale bywają tacy co pędzą i 100 km/h - mówiono. Innym problemem są kamienie, którymi droga została wysypana - nie wszystkie się wbiły w grunt i kaleczą opony. Wizyty u wulkanizatora stały się dla mieszkańców niemal codziennością. - To chwilowa sytuacja, dawno nie mieliśmy deszczu, dlatego tak się dzieje - słyszeli mieszkańcy Chałupek odpowiedź urzędu.
- Były pieniążki z "eski", czy gmina nie mogła przygotować funduszy, żeby na wierzch coś już położyć, aby zażegnać tę sprawę? To nie było z miesiąca na miesiąc, to trwało ze trzy lata - uważa mieszkanka.
Gmina drogi ma ubezpieczone, więc tłumaczono, że można domagać się odszkodowania, ale trzeba mieć świadka lub wzywać policję dla potwierdzenia uszkodzenia na danej drodze. Dla ludzi rozwiązanie żadne - często się zdarza, że powietrze z opony schodzi dopiero nocą.