Marcin Gienieczko, podróżnik i sportowiec, przepłynął Amazonką 5573 km na kanoe i za to osiągnięcie został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa. Na koncie ma jeszcze sporo innych, równie ekstremalnych przeżyć, o których opowiedział czytelnikom Powiatowej Biblioteki Publicznej w Sieradzu.
Czym różni się kanoe od kajaka, Marcin Gienieczko wie najlepiej, w końcu to właśnie w kanoe przepłynął Amazonkę i syberyjską Lenę.
- Kanoe nie ma stępki, nie ma steru, łódź napędzana jest jednym wiosłem. Poza tym ma wysokie burty, które z jednej strony są błogosławieństwem, bo pozwalają zabrać więcej prowiantu, a z drugiej przekleństwem, ponieważ przy silnym bocznym wietrze trudno utrzymać kurs - wyjaśnia podróżnik.
Takie wyprawy to nieoceniona nauka. Oderwany od cywilizacji człowiek uczy się wielu rzeczy: szukania rozwiązań w różnych sytuacjach, poznawania możliwości swojego organizmu, samodzielności, zapobiegliwości i przewidywania tego, co się zdarzy za chwilę. Krótko mówiąc - uczy się samego siebie.
- Chcę pokazać swoim synom, że niemożliwe jednak może być możliwe - mówi Marcin Gienieczko. Tym niemożliwym miał być triathlon przez Amerykę Południową, od Pacyfiku po Atlantyk: 700 km na rowerze, 5980 km w kanoe i 81 km marszobiegu. Jednak i to okazało się do zrealizowania.
Równie spektakularne są plany Marcina Gienieczki. W 2018 r. - w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości - zamierza on zdobyć Biegun Południowy.