Samorządy powiatowy i miejski nie mogą dogadać się między sobą w sprawie remontu ulicy Reymonta w Sieradzu. Miała być współpraca, jest zgrzyt.
Od dłuższego czasu mówi się o remoncie ulicy Reymonta (droga powiatowa), która już wkrótce połączy południową obowodnicę Sieradza z okolicami dworca PKP w Sieradzu. Wstępnie w projekt przedsięwzięcia miało włączyć się miasto, jednak do samego końca zwlekało z podjęciem decyzji. Podczas ostatniej sesji rady powiatu radni podjęli uchwałę, że sami złożą wniosek o dofinansowanie tego projektu.
- Ulica Reymonta jest dużą inwestycją, ale jest położoną w mieście i chcieliśmy to robić w partnerstwie. Po wielu rozmowach i zapytaniach nie ma woli współpracy - mówi wicestarosta sieradzki Zbigniew Krasiński, tłumacząc, dlaczego magistrat powinien partycypować w kosztach.
O komentarz w tej sprawie zapytaliśmy także prezydenta Sieradza Jacka Walczaka - prywatnie mieszkańca ulicy Reymonta. Okazuje się, że urzędnicy miejscy mają zupełnie inne priorytety komunikacyjne.
- Miasto chce, w tym ja też, wybudować każdą ulicę na terenie miasta, natomiast musimy się opierać na planowaniu wieloletnim. W nim najważniejszym miejscem jest obwodnica północna miasta, aby ludzie nie ginęli, przede wszystkim na rondzie sieradzkim. Projekt techniczny realizujemy od kilku lat, tym roku będziemy mieć pozwolenie na budowę i to jest dla nas bardzo duża preferencja, a ponieważ pieniędzy nie mamy dużo, to ja również zwróciłem się do powiatu sieradzkiego w kwietniu tego roku o wspólną realizację tego zadania - mówi prezydent Walczak.
Prezydent tłumaczy, że wydatki na drogi są zaplanowane na pięć lat, ale na liście nie ma ulicy Reymonta, ponieważ pomysł jej remontu pojawił się niedawno.