Sieradzcy strażnicy miejscy powoli przyzwyczajają nas do tego, że bagatelizują swoje obowiązki. Ponownie, mimo że byli świadkami łamania przepisów ruchu drogowego przez kierowcę, nie zainterweniowali.
Bardzo często piszemy o tym, że sieradzcy strażnicy miejscy, gdy są świadkami łamania przepisów ruchu drogowego przez innych kierowców, nie podejmują interwencji. Kolejny przypadek wydarzył się w poniedziałkowe popołudnie na sieradzkim Rynku.
Gdy zmotoryzowany patrol straży miejskiej był na wysokości budynku, w którym dawniej mieściła się Poczta Polska, od ulicy Zamkowej do Rynku wjechała kilkunastotonowa ciężarówka. Niestety patrol wjechał w ulicę Warszawską i... odjechał, nie podejmując interwencji.
- Nie zawsze strażnicy mogą podejmować interwencję w stosunku do pojazdów w ruchu - usłyszeliśmy od dyżurnego sieradzkiej Straży Miejskiej.
Tymczasem w innych miastach opieszałość strażników może kosztować ich nawet utratą pracy. Tak było w sierpniu br. w Warszawie, gdzie funkcjonariusze miejscy zostali zwolnieni po tym, jak nie podjęli działań wobec osób podpalających kontrowersyjną instalację "Tęcza" na pl. Zbawiciela.